Kram Literacki i Artystyczny "Alkohol jest wspaniałym generatorem natchnienia poetyckiego..."
Międzynarodowy Kongres Poetów z Tadeuszem Kwiatkowskim-Cugowem, księciem lubelskich poetów i Prezydentem Kongresu Poetów Świata "Arcadia" w Lublinie rozmawia Jan Marx.
W dniach 21-23 września 1994 roku odbył się w Lublinie I Międzynarodowy Kongres Poetów zwołany z inicjatywy Tadeusza Kwiatkowskiego-Cugowa, na który przybyli poeci z Grecji, Iraku, Japonii, Litwy, Niemiec, Polski, Ukrainy, Węgier, Włoch i Stanów Zjednoczonych.
- Przez trzy dni w Lublinie, Kazimierzu, Puławach, Nałęczowie i Kraczewicach kilkudziesięciu poetów z pięciu kontynentów obradowało, odbywało spotkanie autorskie, recytowało wiersze, a na koniec uczestniczyło w zamykającym imprezę fajerwerkowym tunelu improwizowanych a vista fraszek. Było to możliwe w czasie - że użyję słów Heideggera - dla poetów marnym, tylko dzięki pańskiej, panie Prezydencie, animatorskiej pasji i determinacji, które dla mnie mają pewien rys kaskaderski.
- Dokładnie tak, jeśli zważy się skalę trudności z jakimi przyszło mi się zmierzyć.
- O skali tych trudności najlepiej świadczy brak podczas uroczystości powitalnej na Placu Lubelskim zaproszonych notabli - wojewody lubelskiego i prezydenta miasta Lublina, którym najoczywiściej obojętna jest kultura i literatur, skoro zignorowali zaproszenia. Swoją drogą, to interesując, że miastem dwóch uniwersytetów rządzą biurokraci głusi na poezję.
- Oczywiście i dlatego w powitalnym przemówieniu - jak pan zapewnia jeszcze pamięta - poświęciłem im nieco czułej uwagi.
- Naturalnie, że pamiętam. Powiedział pan "Dziękujemy wojewodzie i prezydentowi za to, że nie zjawili się na Placu Lubelskim, bo nie są nam do niczego potrzebni. Mamy ich w dupie". Zorganizował pan tą imprezę wyłącznie za pieniądze ofiarowane przez hojnych sponsorów, natomiast urząd miasta Lublina i Ministerstwo Kultury i Sztuki grosza nie dało na Kongres. Czym, poza dziurami w budżecie kultury, mógłby pan to wytłumaczyć?
- Odmowa ze strony urzędników magistrackich i ministerialnych nie dziwi mnie. O tym, że resort kultury nie jest od jej dotowania, tylko od celebrowania biurokratycznych rytuałów wiem od dawna, a wiąże się to z następującym wspomnieniem: spacerowałem sobie pewnego razu po Krakowskim Przedmieściu ze wspaniałym poetą Ireneuszem Iredyńskim i gdy mijaliśmy pałac Potockich, nieboszczyk Iredyński powiedział: chodź, pokaże ci do czego służy Ministerstwo Kultury i Sztuki. Zaintrygowany wszedłem za nim do środka, przemierzyliśmy kilka korytarzy i na jednym z nich Iredyński ku memu zdumieniu wciągnął mnie do toalety, starannie zamknął drzwi kabiny, wyjął półlitrówkę, odbił, przepił do mnie i rzekł, masz Tadziu i wypij, bo tylko do tego poetom służy Ministerstwo Kultury i Sztuki.
- No dobrze ale w takim razie do czego to zacne ministerium mogłoby służyć poetom abstynentom.
- Nie ma takich poetów. A gdyby taki mutant trafił się wśród tubylczych rymopisów, to w ministerium na Krakowskim Przedmieściu może sobie zrobić gratis siusiu.
- To, że na Międzynarodowy Kongres Poetów wypięli się lubelscy biurokraci wysokiego szczebla mało pana obeszło, ale chyba boleśniej pan odczuł pan brak reprezentacji poetyckiej PEN-Clubu i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, zawiedzeni byliśmy także my oraz uczniowie liceów, którzy na własne oczy chcieli zobaczyć Artura Międzyrzeckiego wraz z małżonką Julią Hatwig, głównie po to aby popytać to wierszujące stado o ich poezji z lat 50., niesłusznie pomijane przez Tomasza Wroczyńskiego, autora najnowszego podręcznika maturalnego będącego w połowie benefisem literatów z SPP.
- A więc to są poeci? Niesłychane! A ja sądziłem, że to literaccy działacze i beneficjenci tłustych synekur. Nie wiedziałem, że już pół wieku temu pisali wiersze. Przepraszam za tą ignorancję. Wiem oczywiście, że istnieje konfraternia literacka SPP i że trzęsie nią grupa gerontokratyczna w skład, której wchodzą wspaniałe mumie i monumentalne sarkofagi, ale chciałem panu zwrócić uwagę na to, że na Światowy Kongres Poetów zapraszać będę corocznie tylko poetów żywych, a nie ekshumowanych.
- No tak to wyjaśnia - istotnie pozorną - lukę generacyjną Kongresu, natomiast jak wyjaśniłby pan dysproporcje regionalne. Bardziej bowiem niż brak penclubowo-espepowskich matadorów zdziwiło mnie to, że poza panem Prezydentem nie było ani jednego poety lubelskiego, czyżby gremialnie opuścili koźli gród, uświadomiwszy sobie wreszcie, że dopóki żyje i tworzy Tadeusz Kwiatkowski-Cugow, dopóty mona być w Lublinie najwyżej wicewieszczem. Tak świadomość musi frustrować i rodzić pokusę emigracji.
- Myli się pan. Lublin był, jest i będzie zagłębiem wspaniałych poetów, nie wszystkim wszelako wiadomo, że wspaniałość standardowego lubelskiego poety polega na tym, że gdy tylko rano zerwie się z łóżka, staje przed lustrem, patrzy w swoje odbicie i mówi do niego; jakiż jestem piękny, wspaniały, cudowny, tak cudowny, że mógłbym sam ze sobą współżyć.
- Tak , to rzeczywiście wyjaśnia dlaczego zakon braci i sióstr wierszujących z Lublina zignorował kopulacje poetyckie Światowego Kongresu Poetów, które ex definitione mają charakter kolektywny. Z naszej rozmowy wnoszę, że jest pan zadowolony z przebiegu Kongresu i że spełnił on pańskie oczekiwanie?
- W trzystu procentach. Szkoda tylko, że w Lublinie nie ma żadnego pisma literackiego, które mogłoby utrwalić i spopularyzować niebagatelny dorobek Kongresu.
- Jak to, a wspaniały typograficznie kwartalnik "Akcent" bibliofilskie cacko, rarytas dla koneserów poligraficznego wykwintu i wyrafinowania, nie jest-li to pismo par excellence literackie?
- Proszę pana, wybitny krytyk za jakiego pana chyba zbyt pochopnie uznałem, powinien rozróżniać. Pan daruje, ale "Akcent" to nie jest "pismo par excellence literackie", jak to pan z cudzoziemska pretensjonalnie określił, al par excellence papier osiemdziesięciogramowy powalany drukarską farbą w lakierowanej zszywce.
- Czy słów tych nie podpowiada panu zawiedziona miłość własna? Na mieście mówią, że Cugow jest odrzuconym kochankiem "Akcentu". Więc może ta żywiołowa niechęć jest sublimacją również ongiś żywiołowych umizgów do redaktora Wróblewskiego?
- Kompromituje się pan jako psychoanalityk. Jest to wyłącznie niechęć do marnowania pieniędzy, które mogłyby zostać przepite, bodaj przez uczestników Kongresu...
- ... ten pogląd bliski jest poglądowi Stanisława Przybyszewskiego, który twierdzi, że każdy pieniądz nie przepity jest zmarnowany...
- ... oczywiście przecież polska poezja, to poezja obficie wódką płynąca - Broniewski, Gałczyński, Tuwim.
Alkohol jest wspaniałym generatorem natchnienia.
- Któż więc tę wytworną zszywkę makulatury literackiej utrzymuje?
- Szaleńcy, których nie interesuje, komu to służy!
- A komu to służy?
- Tym, którzy tam drukują, bo tylko oni to czytają. Odwołam to, natychmiast, gdy tylko spotkam kogoś, kto mi udowodni, że ta zszywka makulatury ma mniej niż 80 proc. zwrotów.
- Zieje pan jadem, bo może chciałby pan, żeby władze przetransferowały pieniądze "Akcentu" na Kongres?
- To śmieszne. Kongres będzie finansowany przez moich przyjaciół biznesmenów rozsianych po całym świecie.
Myślę, że budżet przyszłorocznego kongresu osiągnie 3 miliardy złotych.
- To na pewno wówczas jego uczestnicy zostaną powitani paradą dywizjonu Migów 29 z Dęblina, a nie skromnym choć spektakularnym lotem sportowej Wilgi, która w tym roku krążyła nad Placem Litewskim ciągnąc transparent z napisem "Poeci świata pozdrawiają Lublin". Sądzę, że wpływ na masowy akces poetów, zwłaszcza z Polski i państw ościennych będzie miał Laur Akropolu przyznawany na wybitne osiągnięcia poetyckie przez Wysoką Kapitułę, gdyż 1000 $ (słownie: tysiąc dolarów), to dla klepiących biedę poetów naszego regionu suma niemała.
- Jestem o tym przekonany, a na zakończenie chciałem powiedzieć, że przyszłoroczny Międzynarodowy Kongres Poetów rozpocznie się biegiem Akropolu z Aten do Lublina, patronat nad nim obejmie PZLA. I zostanie zwołany pod hasłem: "Naucz dziecko kochać poezję, a ono będzie wtedy kochać wszystko".
1994-10-16
Wspomnienia związane z poetą, zdjęcia, filmy, opisy, opowiadania, relacje.
Znałeś Tadeusza? Podziel się z innymi swoimi wspomnieniami.
Reportaże, wywiady i wszelkiego rodzaju wzmianki o poecie oraz Fundacji w czasopismach.