Pożegnanie Tadeusza Kwiatkowskiego-Cugowa
Zmarł Tadeusz Kwiatkowski-Cugow, nagle 6 czerwca 2008 roku. Poeta, prozaik eseista, satyryk, inspirator niezliczonej ilości artystycznych zdarzeń, przyjaciel ludzi... Człowiek nieprzeciętny, nietuzinkowy, a można by powiedzieć, że unikatowy. To wielka strata dla polskiej kultury - a literatury w szczególności...
Urodził się 22 stycznia 1940 r. w Wilnie. Ojciec Tadeusza Kwiatkowskiego-Cugowa był oficerem wywiadu Armii krajowej. 17 września 1939 roku wyszedł z Wileńskiego domu i już nigdy nie wrócił. Spotkał go ten sam los co tysięcy polskich oficerów pomordowanych przez NKWD.
Dzieciństwo spędził we Włocławku, gdzie wraz z matką, deportowano go w 1945 roku. Po ukończeniu szkoły zawodowej pracował w wielu zawodach, m.in. tokarza, sanitariusza w Pogotowiu Ratunkowym, robotnika w Miejskiej Cegielni, woźnego w Miejskiej Radzie Narodowej, stróża nocnego i wielu innych. w młodości uprawiał także boks w "Starcie" Włocławek (w 1956 roku, w Świeciu, uzyskał tytuł Mistrza Pomorza Juniorów w wadze lekkośredniej).
Uczył się w Gimnazjum Ziemi Kujawskiej we Włocławku, następnie przez rok (1963) studiował polonistykę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W tym czasie był także aktorem w Teatrze Ziemi Kujawskiej. Po czterech latach wojaży wraca do Torunia i tam spotyka Edwarda Stachurę, który podpowiada mu miasto Lublin, a nawet wysyła list polecający do przyjaciół. W Lublinie debiutuje pierwszą książką, entuzjastycznie przyjętą, przez krytykę, a przede wszystkim przez poetów tej miary, co Anna Kamieńska czy Tadeusz Nowak, którzy składają autorowi gratulację za udany i dojrzały debiut ("U drzwi moich płomień dalekiego ogniska"). Daje się poznać jako niezmiernie aktywny poeta, organizator i animator ruchu literackiego (m.in. był jednym z założycieli grupy poetyckiej "SAMSARA".
W 1975 roku ukończył filologię polską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Redagował także kwartalnik "Akcent". Od 1987 do 1989 r. przebywał na Węgrzech, w Budapeszcie, na stypendium rządu węgierskiego.
Był założycielem międzynarodowej Fundacji Poetów i Ułanów im. Gen. Bolesława Wieniawy-Dłogoszewskiego i aktywnym działaczem Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Lublina, kwestując na rzecz ratowania zabytków cmentarnych miasta.
Jesienią 2006 roku kandydował bez powodzenia do rady miasta Lublina z ramienia Platformy Obywatelskiej. Od lutego do czerwca 2008 roku zasiadał jednak w radzie miasta (wybrany w skład Komisji: Kultury o Ochrony Zabytków oraz do spraw Rodziny, Zdrowia i Pomocy Społecznej).
Otrzymał wiele odznaczeń, wyróżnień i nagród, m.in. Nagrodę im. Bolesława Prusa (za tom opowiadań "Główna gonitwa"), Nagrodę im. Józefa Czechowicza (za tom poezji "Kiedyś puszczą lody ziemia wysłucha wszystkich"), nagrodę główną Międzynarodowego Listopada Poetyckiego w Poznaniu (za tom poezji "Pięć poematów), tytuł "Syna Hellady" ( przyznany przez Związek Pisarzy Greckich w Atenach, za cykl wierszy poświęconych Grecji). Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki za całokształt twórczości literackiej (1994).
Był członkiem Związku Literatów Polskich. Do ostatnich dni mieszkał w Lublinie...
8 czerwca
Wczoraj dotarła do mnie wiadomość o śmierci Tadeusza Kwiatkowskiego-Cugowa. Moja znajomość z nim miała wiele odcieni i wiele kontrastowych barw. Najpierw poznałem jego wspaniały głos, gdy w Polskim Radiu czytał zmysłowo teksty ballady Leonarda Cohena, a potem tych spotkań było dziesiątki. Od braterskich bachanalii i dyskusji przy stole do gniewnych pomruków. Ale taki był Tadziu, jowialny i przyjacielski, a czasem nieobliczalny, stawiający się hardo. Pozostaną w mojej pamięci spotkania z nim podczas wielu Listopadów Poetyckich w Wielkopolsce, wspólne podróże autokarami do Leszna, Środy, Gniezna, Gorzowa i wielu innych miast. Był duszą towarzystwa, śpiewał komiczne piosenki, ale nie uciekał od dyskusji na tematy poważne. Niezapomniane byłe jego wspomnienia Janusza Żernickiego i innych poetów z czasów toruńskich studiów. Miał duszę ułana, huzara i tkliwość dziecka, często widziałem jak wzruszał się do łez, jak pochylał się nad skrzywdzonym i cierpiącym. Oburzał go fałsz i zakłamanie warszawskich literatów, którzy wymyślili podział na dwie organizacje pisarskie i wykorzystują to dla osobistych korzyści. Ileż to razy rozmawialiśmy o różnych oszołomach, dla których największą wagę ma przynależność związkowa. Jakby w jednym i w drugim związku nie było ludzi małych, pustych, dobrych i złych. Czasem przez całą podróż z Poznania do jakiegoś miasta gadaliśmy o jakimś padalcu, śmialiśmy się, ale też i wskazywaliśmy wady warsztatu pisarskiego, pychę i zarozumialstwo. Człowiek z taką twarzą i posturą jak Tadziu, mógł być mężem stanu, Prezydentem Lublina lub całej Polski. Wspaniale prezentował się we fraku i miał godność wielkich ludzi.
Wiem, że w jego rodzinnym mieście byli tacy, którzy próbowali z niego robić niegroźnego wesołka, albo szkodzili mu w sposób haniebny. Znamy dobrze takie postawy i takich ludzi, wszędzie ich pełno, wszędzie pchają się do koryta. Tadziu był prawdziwy i choć był silnym chłopem, nikomu nie zrobił krzywdy. Gdyby więcej było wokół nas takich ludzi, świat byłby lepszy.
Tadziu, Tadziu, nasz poetycki hetmanie polny, jakoś Ci nie do twarzy z tą śmiercią... Mogłeś jeszcze żyć chłopie, miałeś dopiero sześćdziesiąt osiem lat, a to dla huzara piękny wiek, kiedy głaszcze się konie po karku i wydaje komendy młodszym chłopakom. Będzie nam Ciebie brakowało, ale wierzę, że teraz prowadzisz do boju hufce niebieskie i komenderujesz oddziałem bitnych aniołów.
14 czerwca
W internetowym wydaniu jednej z gazet znalazłem zdjęcia z pogrzebu Tadeusza Kwiatkowskiego-Cugowa. Czarna urna i tłumy ludzi na cmentarzu, jakieś kwoty, żołnierze w zielonych beretach, z bagnetami na karabinach i orkiestra wojskowa, grająca pogrzebowego marsza. Popłakałbyś się Tadziu, gdybyś to zobaczył, a może zakląłbyś szpetnie. Jak zwykle u nas, dopiero po śmierci okazało się, że byłeś wielki. Pewnie sporo byś mi powiedział o różnych ludziach, którzy przyszli Cię pożegnać, może byś się zasmucił , a może zanuciłbyś zabawną piosenkę o rowerku... Tyle razy śpiewałeś ją, gdy podróżowaliśmy po Wielkopolsce. Przypomniało mi się pewne nasze spotkanie, nieoczekiwane i tajemnicze. Jechałem ekspresem do Warszawy i nagle, w Aleksandrowie, zauważyłem Ciebie na peronie. Wsiadłeś do tego samego wagonu, którym ja jechałem. Przywitaliśmy się serdecznie i zaczęliśmy rozmowę - okazało się, że wracałeś z pogrzebu Janusza Żernickiego i smutek ścielił się w Twoim sercu. Mówiłeś: Gdzie byli Ci wszyscy przyjaciele Janusza, gdy jego ciało składano do grobu? Nawet pieniędzy nie dali wdowie za ostatni wybór wierszy! Złościło Cię to, a ja byłem dumny z Ciebie, że nie zważając na koszty, pojechałeś z Lublina na pogrzeb przyjaciela. Miałeś złote serce, które teraz jest prochem. Prochem są Twoje siwe włosy, twoja broda, twoje usta i oczy, Twoje całe duże ciało.
Ale Tadziu, w prochu jest coś majestatycznego, coś wielkiego i kosmicznego - wróciłeś poeto do materii pierwotnej, byłeś żarem, blaskiem i lśnieniem i został po Tobie popiół. Piękny i elementarny, podstawowy, jak Twój kodeks dobra i zła. Słyszysz jak rżą konie kawalerzystów, jak trębacz obwieszcza koniec walki i wieczny odwrót... i słońce zachodzi nad twoim ukochanym Budapesztem i łza lśni w oku Twojego syna, Twojej ukochanej żony... Żegnaj bracie... Żegnaj na tym łez podole, ale przecież... spotkamy się jeszcze, na pewno, na pewno... w gwiezdnym pyle... w gwiezdnej zamieci...
Dariusz T. Lebioda, 2008-07
Wspomnienia związane z poetą, zdjęcia, filmy, opisy, opowiadania, relacje.
Znałeś Tadeusza? Podziel się z innymi swoimi wspomnieniami.
Reportaże, wywiady i wszelkiego rodzaju wzmianki o poecie oraz Fundacji w czasopismach.